Pius IX pisał: „Choć bowiem wiara jest ponad rozumem, to jednak pomiędzy tymi dwoma nie może zachodzić żadna prawdziwa sprzeczność ani żadna niezgodność, jako że i wiara, i rozum biorą początek z jednego i tego samego, niezmiennego i wiecznego źródła prawdy, z Najlepszego Największego Boga, i okazują sobie nawzajem pomoc w ten sposób, że prawy rozum dowodzi, zabezpiecza i broni prawdy wiary, wiara zaś uwalnia rozum od wszelkich błędów i poznaniem rzeczy Bożych cudownie go oświeca, umacnia i wydoskonala”.
Następca świętego Piotra ubolewał z powodu działalności wrogów Kościoła, którzy wydali „wojnę przeciwko całej rzeczywistości katolickiej”, a „złączeni niegodziwym sojuszem, nie znosząc zdrowej nauki i odwracając się od słuchania prawdy, starają się wygrzebywać z ciemności wszelkiego rodzaju koszmarne wymysły, ze wszystkich sił je wyolbrzymiać, publicznie ogłaszać i rozpleniać”, ażeby „we wszystkich duszach powygaszać jakiekolwiek pragnienie pobożności, sprawiedliwości i uczciwości, ażeby popsuć obyczaje, zburzyć wszelkie prawa Boże i ludzkie, podkopać religię katolicką i społeczeństwo cywilne, wstrząsnąć nimi, więcej – jeśliby to było kiedykolwiek możliwe, by je do szczętu wywrócić”.
Papież potępił wówczas m.in. fideizm, naukowy pozytywizm, komunizm i tym podobne idee. Odniósł się do sporów toczonych w XIX wieku pomiędzy wiarą a nauką. Nabrały one rozpędu w szczególności w następnych stuleciach, wraz z pojawieniem się teorii ewolucji brytyjskiego przyrodnika Karola Darwina (1809-1882); teorii opisanej w pracy z 1859 roku „O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego”.
Koncepcja Darwina miała wpływ na wielu naukowców, a według zmarłego w 2007 roku filozofa Richarda Rorty’ego, „dzięki Heglowi i Darwinowi” świat porzucił zachodnią tradycję intelektualną wywodzącą się od Greków, w tym postrzeganie natury jako „stopniowej realizacji celu”, i skupił się na naturalistycznym wyjaśnianiu wszystkiego w oparciu o to, co „genetyczne” oraz „eksperymentalne”. Celem uczonych stało się identyfikowanie procesów, a nie poszukiwanie absolutnych zasad.
W rezultacie podjęcia próby zintegrowania biologii z „filozofią pragmatyczną” narodził się socjodarwinizm, a z czasem socjobiologia i psychologia ewolucyjna. Potem pojawiły się kolejne nurty, np. ekoteologia. Uczeni reprezentujący te dziedziny albo próbowali je pogodzić z religią, albo otwarcie rzucali jej wyzwanie, posuwając się – jak socjobiolog Wilson – do wysuwania twierdzeń, jakoby religia była „ubocznym produktem ewolucji”.
Polemika kard. Schönborna z katolickimi zwolennikami neodarwinizmu (fideistami i teistycznymi ewolucjonistami)
Około dwie dekady temu w Ameryce rozgorzał zażarty spór niemal całego świata naukowego ze zwolennikami teorii inteligentnego projektu (ID). W debatę włączył się arcybiskup Wiednia, kard. Christoph Schönborn, autor „Katechizmu”. Opublikował on w lipcu 2005 r. na łamach „New York Timesa” esej pt. Finding Design in Nature o projekcie widocznym w naturze, wywołując natychmiastową reakcję. Z tezami artykułu polemizował m.in. prof. Stephen M. Barr, fizyk i astronom z Uniwersytetu Delaware, specjalizujący się w teoretycznej fizyce cząstek elementarnych oraz kosmologii.
Sześć lat po publikacji Barr został członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego. W sposób szczególny zaangażował się w głoszenie wykładów na temat teorii ewolucji oraz związku nauki z religią. Papież Benedykt XVI odznaczył go Medalem Benemerenti (2007 r.), a w 2010 r. został on przyjęty do Akademii Teologii Katolickiej. To częsty współpracownik magazynu „First Things” i autor m.in. książki pt. „Fizyka współczesna a wiara w Boga”.
Na początku 2006 roku, wkrótce po publikacji komentarza prof. Barra, w magazynie „First Things” ukazała się obszerna odpowiedź kardynała Schönborna, który zaznaczył, że Stephen Barr „zaszczycił” go „poważną odpowiedzią, „dość reprezentatywną dla reakcji wielu katolików”.
Austriacki hierarcha przekonywał, iż Barr źle zrozumiał jego argumentację i być może błędnie pojął kwestię, czy ludzki intelekt może rozeznać rzeczywistość projektu w świecie istot żywych.
Jak stwierdził duchowny, chciał jedynie powiedzieć, że Kościół „głosi, iż dzięki światłu rozumu intelekt ludzki może łatwo i jasno rozpoznać cel oraz zamysł świata przyrody, w tym świata istot żywych”, a „każdy system poglądów, który stawia sobie za zadanie zaprzeczanie lub zaproponowanie wyjaśnienia pomijającego przytłaczające dowody na rzecz projektu widocznego w świecie istot żywych, jest ideologią, a nie nauką”.
Kardynał w publikacji na łamach nowojorskiego dziennika z 2015 roku wyraźnie wskazał, że Kościół nie może zgodzić się z „neodarwinowskim dogmatem”, głoszącym, iż ewolucja jest „niekierowanym i nieplanowanym procesem powstawania przypadkowych zmian”.
W polemice z Barrem zamieszczonej przez „First Things” (The Design of Science, o zamyśle odnajdywanym przez naukę) kardynał przypomniał za Katechizmem, że Bóg stworzył świat zgodnie ze Swoją mądrością i nie jest on wytworem jakiejkolwiek konieczności, ani ślepego losu czy przypadku.
Jak napisał hierarcha, jego argumenty nie zostały zaczerpnięte z teologii, współczesnej nauki czy inteligentnego projektu, lecz wywodzą się z filozofii. W przeciwieństwie do współczesnej nauki, kardynał nie wyklucza a priori ze swojej metodologii projektu. Dzięki temu nie przyjmuje redukcjonistycznej koncepcji natury, która uniemożliwia dojście do prawdy.
Schönborn odniósł się do argumentów Barra, który skrytykował go za „pomieszanie dwóch bardzo różnych rzeczy: skromnej naukowej teorii neodarwinizmu (którą definiuje jako „ideę, że główną sprężyną ewolucji jest dobór naturalny działający na przypadkową zmienność genetyczną”) i to, co nazywa „teologiczną”, twierdząc, że ewolucja jest procesem „niekierowanym, nieplanowanym”. Według Barra, „To jest głównym błędem artykułu kardynała Schönborna”.
Hierarcha jednak dodał wówczas, że dobrze zrozumiał, jak jest definiowany neodarwinizm i jak rozumiany jest „przypadek” przez neodarwinistów, a jak pojmują go inne nauki. Przytoczył definicje obowiązujące tak w podręcznikach, jak i popularnych pismach naukowych. Wskazał, że przypadkowość jest definiowana jako „ślepa”: „Zmiana przez mutację genetyczną jest ślepa. Dobór naturalny jest także ślepy. Według darwinistów, właściwości nieustannie zmieniającego się środowiska, które napędzają ewolucję poprzez dobór naturalny, również nie są z niczym skorelowane. Jednak z tego całego nieograniczonego, niezrozumiałego bałaganu wyłania się deus ex machina precyzyjnie uporządkowany i zaskakująco logicznie skonstruowany świat żywych organizmów”.
Inaczej według kardynała jest w fizyce, gdzie „przypadkowość” oznacza „niezdolność do przewidzenia lub poznania dokładnego zachowania się części jakiegoś systemu (lub ewentualnie w przypadku rzeczywistości kwantowej, pewnych jego właściwości). Jednak we wszystkich tych sytuacjach przypadkowe zachowanie części tkwi w matematycznej i precyzyjnej konceptualnej strukturze całości, sprawiającej, że ogólne zachowanie systemu jest uporządkowane i zrozumiałe”.
Wiedeński arcybiskup zauważył, że obecnie nie ma żadnej teorii naukowej, wobec której istniałby tak ogromny sprzeciw jak wobec teorii ewolucji, i jest ona przez wielu broniona jako świętość. Zarzucił Barrowi, że zajmuje się dość obszernie kwestią projektu w biologii, ale nie potwierdza jasno, iż rozum może uchwycić rzeczywistość projektu bez pomocy wiary. Ponadto „Barr podążył za przytłaczającą tendencją katolickich komentatorów w kwestii neodarwinowskiej ewolucji. Chętnie dyskutują oni o jej zgodności z prawdami wiary, ale rzadko zadają sobie trud dyskusji, czy i jak jest to zgodne z prawdami rozumu”.
Duchowny zaznaczył, że wielu komentatorów katolickich nie zrozumiało jego eseju albo pojęło go opacznie i tak samo przedstawiło. Tymczasem on go napisał z zamiarem przebudzenia katolików z dogmatycznego snu o pozytywizmie w ogóle, a w szczególności o ewolucjonizmie, potępiając modernistyczną karykaturę filozofii.
Zdaniem hierarchy, sednem problemu niezgody między wiarą a nauką jest dzisiejszy pozytywizm naukowy, który wyklucza a priori przyczyny ostateczne i formalne, następnie bada naturę przy pomocy redukcjonistycznej metody (przyczyny sprawcze i materialne), by w końcu wysuwać twierdzenia o przyczynach ostatecznych.
Kardynał potępił dualizm ducha i materii, jednocześnie przypominając za św. Tomaszem z Akwinu, że „świat przyrody to nic innego jak pośrednictwo między umysłami: nieograniczonym umysłem Stwórcy i naszymi ograniczonymi ludzkimi umysłami. Res ergo naturalis interduo intellectus constituta – Rzecz naturalna składa się z dwóch intelektów, jak mówi św. Tomasz”.
Austriacki purpurat dodał, że jego argumentacja przeciwko neodarwinizmowi „opierała się na dokładnym zbadaniu dowodów codziennego doświadczenia; innymi słowy, na filozofii”, czyli nauce, która „zapewnia nam najbardziej fundamentalne i najpewniejsze zrozumienie rzeczywistości”.
„I najwyraźniej to właśnie filozoficzna wiedza o rzeczywistości najbardziej potrzebuje obrony w naszych czasach. Dzisiaj dualizm ducha i materii dominuje w chrześcijańskim myśleniu o rzeczywistości. Przez dualizm duch-materia rozumiem nawyk myślowy, w którym rzeczywistość fizyczna jest pojmowana zgodnie z redukującymi twierdzeniami współczesnej nauki (to znaczy pozytywizmu), połączonymi w tajemniczy sposób z wiarą w niematerialne rzeczywistości świata. duchy ludzkie i boskie znane tylko przez wiarę (czyli fideizm)” – podkreślił.
Wyjaśnił także, iż chcąc „uchwycić rzeczywistość taką, jaka jest, musimy powrócić do naszej wiedzy (…) która przenika naukę, wiedzy, którą krytycznie zbadaną i udoskonaloną nazywamy filozofią”.
Stowarzyszenie Katolickich Naukowców
Rzeczony Barr, z którym polemizował austriacki kardynał, bynajmniej nie zmienił zdania i raz po raz podczas różnych wykładów przekonuje, że teoria Darwina nie kłóci się z religią.
W 2016 r. wraz z Jonathanem I. Lunine, żydowskim konwertytą, profesorem nauk fizycznych na Uniwersytecie Cornell, dyrektorem Centrum Astrofizyki i Nauk Planetarnych powołał do życia Stowarzyszenie Katolickich Naukowców (Society of Catholic Scientists), które buduje sieć uczonych, starając się propagować przesłanie, że neodarwinizm nie stoi w sprzeczności z nauką Kościoła i nie ma żadnego sporu między nauką a wiarą.
Prof. Lunine wyjaśnił w rozmowie z jezuickim magazynem „America”, że idea powołania Stowarzyszenia narodziła się po jego rozmowie z Barrem w 2014 roku, aby integrować katolickich uczonych.
Dzięki środkom z Fundacji Templetona udało się uruchomić stronę i zainicjować pierwszą Złotą Mszę dla naukowców (nawiązanie do tradycji dla przedstawicieli różnych profesji, np. Czerwonych Mszy dla prawników, Białych dla przedstawicieli nauk medycznych itp.).
Na czele nowej organizacji stanął Barr, a Lunine zasiada w Radzie Dyrektorów i jest wiceprezesem. Chociaż stowarzyszenie teoretycznie jest otwarte dla aktywnych naukowców będących praktykującymi katolikami, to jednak nie wszyscy wierzący uczeni mogą zostać jego członkami. Organizacja nie chce bowiem wchodzić w kontrowersyjne kwestie i jest przeciwna wywodom uczonych związanych z inteligentnym projektem (ID).
Ustanowiono specjalne kategorie członkostwa dla studentów, filozofów, teologów i innych osób, które nie są zawodowymi naukowcami, ale mogą wzbogacić działalność stowarzyszenia. Pierwsza konferencja poświęcona została „Początkom”. Wykłady głosili m.in. o. Guy Consolmagno SJ, dyrektor Obserwatorium Watykańskiego i profesor John Barrow z Uniwersytetu Cambridge. Zainicjowano także ze wspólnotą Tech-Catholic na MIT „Złotą Mszę dla naukowców: Mszę św. Alberta Wielkiego”, które od 2017 r. odbywają się w różnych stanach i krajach. Stowarzyszenie blisko współpracuje z Instytutem Lumen Christi w celu organizacji kursów dla uczestników studiów licencjackich i magisterskich na tematy z pogranicza nauki i religii.
Prof. Barr pracuje nad koncepcją natury i pochodzenia „ciemnej materii” oraz nad pomysłami związanymi z tzw. teorią wielkiej unifikacji. Sporo czasu poświęca jednak na pisanie i nauczanie o nauce i religii, zwłaszcza koncentrując się na tłumaczeniu, jak katolicy powinni myśleć o ewolucji. Zapytany o sposoby godzenia przezeń wiary i nauki odparł, że słowo „godzenie” jest tutaj niewłaściwe. Sugerowałyby bowiem, że istnieje konflikt, który należy rozwiązać. – Nigdy nie dostrzegałem takiego konfliktu; raczej nauka i wiara katolicka zawsze wydawały mi się pozostawać w głębokiej harmonii – zaznaczył. Wyjaśnił też: – Fizyka daje nam cudownie spójny obraz świata fizycznego, świata rzeczy odczuwalnych i mierzalnych. Wiara katolicka daje nam cudownie spójny obraz rzeczywistości jako całości. Nauka opiera się na wierze w moc ludzkiego rozumu do zrozumienia świata. Wiara katolicka mówi nam, że świat jest produktem wiecznego Rozumu, Logosu Boga.
Uczony nie widzi ani sprzeczności między neodarwinizmem a wiarą, ani „żadnego obszaru napięcia między fizyką a doktrynami wiary”. Może – jego zdaniem – „istnieć rodzaj jakiegoś napięcia pomiędzy pewnymi spekulatywnymi opiniami teologicznymi”.
Polemika z naukowcami propagującymi ID. Prof. Barr wskazuje na powody frontalnego ataku przeciwko koncepcji inteligentnego projektu
Barr zdecydowanie zwalcza ID. W 2010 r. na łamach „First Things” pisał: „Czas podsumować: co osiągnął ruch inteligentnego projektu? Jako nauka nic. Celem nauki jest pogłębienie naszego zrozumienia świata przyrody i nie ma ani jednego zjawiska, które rozumiemy lepiej dzisiaj lub prawdopodobnie lepiej zrozumiemy w przyszłości dzięki wysiłkom teoretyków ID. Jeśli mamy szukać osiągnięć ID, to musi to być dziedzina teologii naturalnej”. I tam, jego zdaniem „ruch ID” także poniósł porażkę, ponieważ „bardzo niewielu sceptyków religijnych stało się bardziej otwartych na wiarę religijną z powodu argumentów ID. Argumenty te nie tylko nie przekonały, ale wyrządziły w rzeczywistości szkodę, utwierdzając wielu ludzi w przekonaniu, że koncepcja inteligentnego projektanta wiąże się z odrzuceniem głównego nurtu nauki”.
Barr tłumaczył, że „twierdzenia ID głoszą, iż pewne zjawiska biologiczne wykraczają poza zwykły bieg natury. Pomijając fakt, że takie twierdzenia w praktyce są niemożliwe do udowodnienia, skutkuje to przeciwstawieniem teologii naturalnej nauce poprzez stwierdzenie niekompetencji nauki”.
Chociaż – jak przyznaje Barr – wielu naukowców „straciło poczucie ograniczeń swoich dyscyplin, nie mówiąc już o własnych ograniczeniach”, to jednak „argumenty ID skutecznie deklarują, że nauki przyrodnicze są niekompetentne”. Dlatego też teoretycy ID „sprowokowali antagonizm społeczności naukowej”. „To rzucenie rękawicy nauce wyjaśnia w niemałym stopniu żarliwość reakcji świata naukowego na ID” – ocenia.
Fizyk ujawnił, że zdecydowany atak wielu naukowców na przedstawicieli ID wynika właśnie z tego, iż „nauka musiałaby upaść”, gdyby przyjąć argumenty teoretyków inteligentnego projektu, ponieważ pozostałyby jedynie dowody potwierdzające istnienie Boga, a to straszliwe rozwścieczyło ateistów, którzy traktują religię jako „substytut naukowego rozumienia natury”.
Zdaniem Barra, „ruch ID zadał głęboką ranę relacji między nauką a religią”, ponieważ głoszone przezeń tezy wsparły kreacjonistów Młodej Ziemi, którzy chcieli wprowadzić do szkół alternatywne nauczanie na temat początków naszej planety.
Chociaż uczony przyznał, że nie chodzi o to, iż „wnioski, jakie ruch ID wyciąga na temat tego, jak powstało życie i jak ewoluuje, są z natury nierozsądne lub z konieczności błędne”, a także „nie można zaprzeczyć, że ruch ID był traktowany okropnie, a wielu naukowców kłamało na jego temat”, to jednak stawia pytanie, czy „ta donkiszotowska próba obalenia darwinizmu i wywołania nowej rewolucji naukowej, podjęta przez małą, lekko uzbrojoną grupę, przyniosła coś dobrego”. I dochodzi do wniosku, że „nie miało to wpływu na myśl naukową. Jego główną konsekwencją było umocnienie ogólnego przekonania, że nauka i religia toczą wojnę” – ocenia fizyk.
I na tej „wojnie” mają – według Barra – korzystać kreacjoniści Młodej Ziemi, a także wszyscy ci, którzy odrzucają wspólne pochodzenie. „Tacy ludzie już i nieuchronnie byli w stanie wojny z nowoczesną nauką, i nie mają innego wyjścia, jak walczyć do samego końca. Wielu z nich widzi w ruchu ID przydatnego sojusznika w tej wojnie (jak pokazał proces z Dover), pomimo faktu, że ruch ID nie zaprzecza wspólnemu pochodzeniu ani wiekowi Ziemi. Jednak inni religijni ludzie nie mają nic do zyskania, a wiele do stracenia przez frontalny atak ruchu ID na dobrze bronione reduty współczesnej nauki – ataku, który zaczął przypominać szarżę lekkiej brygady”.
Dlatego fizyk sugeruje, że można w inny sposób dowodzić słuszności „przekonań religijnych”, które mogą przyciągnąć wiele osób w świecie nauki, jak robią to np. John Polkinghorne, Owen Gingerich, Francis Collins, Peter E. Hodgson, Michał Heller, Kenneth R. Miller i Marco Bersanelli.
Tę drogę wybrał także on i założone przez niego Stowarzyszenie Katolickich Naukowców.
Przedstawiciele ID bronią się
Barr niejeden raz toczył polemikę z przedstawicielami ID, w tym z prof. Michaelem Behe (dostępne np. na YouTube). Wywołani zaś do tablicy uczeni związani z Discovery Institute publikowali obszerne artykuły na ten temat. 18 kwietnia 2023 r. na stronie Evolution News przywołano fragment najnowszej książki katolickiej biolog dr Ann Gauger, pt. God’s Grandeur: The Catholic Case for Intelligent Design.
Uczona wskazuje, że dzisiaj dominuje wszechobecny radykalny materializm naukowy, którego reprezentanci twierdzą, iż „nie jesteśmy niczym więcej niż cząsteczkami w ruchu, materią i energią. Materializm naukowy, jak się go nazywa, zaprzecza czemukolwiek niematerialnemu, w tym duszy, dobroci, prawdzie, pięknu, wolnej woli i Bogu. Wszystko jest samookreślone i względne. Nie ma podstawy bytu, żadnej ostatecznej przyczyny, żadnego powodu. Wszechświat jest bez znaczenia, stanowi wytwór ślepych, bezcelowych sił”; „Człowiek jest produktem ślepych procesów ewolucyjnych, które o dziwo miałyby prowadzić do powstania cudownych form życia”, itd.
Ani „fizyka i kosmologia, ani biologia, które mogłyby wyjaśnić istnienie i precyzyjne dostrojenie wszechświata”, tego nie robią – twierdzi biolog. Dodaje, że młodzi ludzie uczą się w szkole o przypadkowości wszystkiego, co często jest wyzwaniem dla wiary religijnej, zaś doktryna materialistyczna jest głoszona także przez prawie wszystkie świeckie media.
„Piszę to do was jako naukowiec i katolik. Niepokoi mnie, że nauka jest wykorzystywana do zaprzeczania celowości, znaczenia i wszystkiego, co niematerialne. Złości mnie używanie tego jako argumentu przeciwko Bogu, w sytuacji, gdy jest dla mnie jasne, iż właściwie rozumiana nauka wskazuje na Boga, a nie na odwrót, a dowody na Jego zamysł są wszędzie (…). Niestety, nie tylko materialistyczni naukowcy zaprzeczają inteligentnemu projektowi natury. Wielu katolickich zwolenników ewolucji jest przekonanych, że dowody na ewolucję są głębokie i niepodważalne. Jednocześnie przeczą istnieniu jakichkolwiek dowodów na istnienie inteligentnego projektu. To ciekawa sprawa. Ewolucja jest wieloznacznym pojęciem. Może oznaczać zmianę w czasie, jak w przypadku gdy z biegiem czasu populacja bakterii rozwinęła oporność na antybiotyki, co jest zwyczajnym, możliwym do zaobserwowania stwierdzeniem faktu. Słyszy się również stwierdzenia, według których grupy – na przykład psy, lisy i wilki – wyewoluowały od wspólnego przodka. To stwierdzenie opiera się na idei, że podobieństwo implikuje pokrewieństwo protoplastów; idei, która istniała już przed Darwinem. Żadne z tych stwierdzeń nie jest wewnętrznie wrogie wierze – zmiany w czasie i wspólne pochodzenie można argumentować na podstawie śladów kopalnych i zapisów w naszych genomach. Jednak żaden zapis nie ujawnia ostatecznie, które procesy mogą być odpowiedzialne, czy to ewolucja, czy inteligentny projekt, czy też połączenie obydwu. Pod warunkiem, że uznaje się, iż Pan Bóg w jakiś sposób kierował procesem ewolucyjnym, katolicy mogą zaakceptować wspólne pochodzenie, z jednym wyjątkiem — stworzeniem człowieka. Wszyscy jesteśmy potomkami dwóch pierwszych rodziców (monogeneza). Ponadto Bóg stwarza bezpośrednio każdą duszę ludzką w momencie poczęcia. Dlaczego więc niektórzy katolicy mieliby zaprzeczać wykrywalnemu planowi stworzenia? Uważam, że dzieje się tak, ponieważ jest to sprzeczne z naukową ortodoksją. Woleliby raczej znaleźć teologiczne obejście lub całkowicie zreinterpretować teologię, niż znaleźć się po złej stronie w sporze z biologami ewolucyjnymi” – czytamy.
Autorka zastanawia się, jak katoliccy naukowcy radzą sobie z dysonansem poznawczym, np. biolog Kenneth Miller, profesor Uniwersytetu Browna, który sugeruje, że ludzie przypadkowo pojawili się w historii; czy John Haught, teolog z Georgetown University, twierdzący, że „świat doskonale zaprojektowany od samego początku byłby nie do pogodzenia z biblijnym pojęciem stworzenia” i w rzeczywistości „stworzenie nie jest projektem, ale obietnicą, która zmienia pojawienie się materii, życia i umysłu w niebezpieczną, lecz wspaniałą [sic] historię”.
Biolog zauważa, że „Haught rozwija teologię procesu, która bardziej przypomina panenteizm niż katolicyzm. Nawiązuje do Teilharda de Chardin, jezuickiego kapłana, mistyka i paleontologa, który próbował zreinterpretować Ewangelię w świetle ewolucji, za co został potępiony przez Kościół (jego zdaniem, Chrystus miał „trzy natury” – ludzką i boską we Wcieleniu oraz kosmiczną).
„Inni filozofowie i naukowcy, w tym Edward Feser i Stephen Barr – pisze biolog – deklarują, że teoria ID kłóci się nie tylko z nauką, ale także z Tomaszem z Akwinu i metafizyką. Twierdzą, że nauczanie Tomasza z Akwinu o przyczynowości pierwotnej i wtórnej pozwala na akceptację ewolucji, kropka. Bóg trzyma wszystko w swoich rękach, ale pozwala wszystkim rzeczom działać zgodnie z ich naturą jako drugorzędnymi przyczynami ich własnych zmian w czasie. Oznacza to, że Bóg zarządził ewolucję (…), ale także, że jeśli kierował losowymi procesami ewolucji, to czynił to w taki sposób, że Jego działanie było nie do odróżnienia od ślepych procesów materialnych. Dlatego projekt nie jest wykrywalny. Filozofowie tomistyczni, którzy wysuwają ten argument przeciwko ID, zarzucają również teorii, że jest mechanistyczna i zaprzecza tomistycznym ideom formy, substancji i przypadłości. Uff. Pokrótce, jak wyjaśniamy w God’s Grandeur, stanowisko neotomistów, którzy odrzucają inteligentny projekt, opiera się na filozoficznym uniku — a mianowicie na niejednoznacznej definicji przypadkowości. Naukowcy twierdzą, że ewolucja jest wynikiem przypadkowych procesów doboru naturalnego. Przez przypadkowy naukowcy rozumieją: niekierowany. Jednak nie mają oni na myśli najwyraźniej procesu przypadkowego, ale kierowanego przez Boga. Należy również zauważyć, że nawet Bóg nie może kierować procesem niekierowanym (losowym). Kwantowa nieokreśloność też nie pomaga. Ponadto ta niezgodność z inteligentnym projektem wynika z błędnego odczytania Akwinaty” – komentuje.
Biolog zwróciła uwagę na twierdzenia teistycznych ewolucjonistów, którzy „chrzczą teorię stworzoną po raz pierwszy przez Darwina jako substytut doktryny o szczególnym Stworzeniu i mającą zająć miejsce (przynajmniej w odniesieniu do żywego świata) Boga Stwórcy”. Dziwi ją, że tak zaciekle bronią teorii ewolucji, gdy w tym samym czasie tak „wielu naukowców głównego nurtu” zaczęło ją kwestionować. Autorka nie ma wątpliwości: „niekwestionowana akceptacja teorii ewolucji w całości podważa wiarę”. Dodaje, że ewolucja teistyczna „nie jest kwestią peryferyjną, wpływa na to, jak postrzegamy samych siebie, a to z kolei wpływa na to, jak poważnie traktujemy słowa Pisma Świętego”.
Dr Gauger jest dyrektorem ds. komunikacji naukowej w Discovery Institute Center for Science and Culture oraz starszym pracownikiem naukowym Biologic Institute w Seattle w stanie Waszyngton. Uzyskała tytuł licencjata na MIT i tytuł doktora na Wydziale Zoologii Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Odbyła staż podoktorski na Uniwersytecie Harvarda, gdzie zajmowała się kinezyną (rodziną białek motorycznych).
Jay W. Richards, podobnie jak inni naukowcy związani z ID, wielokrotnie wdawał się w polemikę z teistycznymi ewolucjonistami, w tym z krytykami katolickimi takimi jak: Ed Feser, Frank Beckwith, Michael Tkacz i Stephen Barr, powołującymi się na nauczanie św. Tomasza z Akwinu. Jay zwraca uwagę na „niefortunne tendencje niektórych tomistów do czynienia Tomasza prostym arystotelistą, którym nie był”. Przypomina, że istnieje wiele różnych wersji jego teorii i „wielu tomistów dramatycznie odchodzi od samego Tomasza, chociaż nie wskazuje tego jasno laickim czytelnikom”. Stąd powstaje zamieszanie.
Uważa także, iż jednym z najbardziej niefortunnych aspektów debaty nad darwinowską ewolucją i inteligentnym projektem jest to, że w dużej mierze opiera się ona na nieporozumieniach, karykaturach i niechęci do prawdziwego dialogu.
Przedstawiciele ID zarzucają prof. Barrowi, że skoro odrzuca darwinowską ideę o niekierowanej ewolucji, to dlaczego nie nazwie jej np. „ewolucją teleologiczną” lub „ewolucją ukierunkowaną”, zamiast próbować łączyć swój pogląd z terminami „darwinizm” lub „ewolucją darwinowską”, co tylko wprowadza zamieszanie do dyskusji i zwodzi chrześcijan co do zgodności pewnych poglądów z nauczaniem Kościoła.
Czy Stowarzyszenie Katolickich Uczonych będzie zwodzić katolików?
Istnieje obawa, że założone przez Barra Stowarzyszenie Katolickich Naukowców może wprowadzać wielu w błąd.
Obecnie organizacja ma skupiać około 1 600 członków w ponad 50 krajach i coraz częściej włącza nie tyle uczonych nauk ścisłych, jak pierwotnie planowano, ale teologów, filozofów i historyków. Poza wspieraniem społeczności katolickich naukowców, dawaniem świadectwa harmonii między powołaniem naukowca a życiem wiary, organizowania forum refleksji i dyskusji nad kwestiami dotyczącymi relacji nauki i wiary katolickiej, ma być źródłem informacji dla katolickich wychowawców, duszpasterzy i osób świeckich, a także dla dziennikarzy i ogółu społeczeństwa w sprawach relacji między nauką a wiarą.
Chociaż stowarzyszenie jest teoretycznie otwarte dla naukowców, którzy są praktykującymi katolikami, to nie wszyscy spełniający te kryteria mogą do niego przystąpić. Steven Barr odmówił członkostwa na przykład czterem naukowcom katolickim o najwyższych referencjach tylko dlatego, że rozpoznawani są oni jako zwolennicy inteligentnego projektu. Byli to: Michael Behe, Gunther Bechly – światowej sławy ekspert w dziedzinie owadów kopalnych, Michael Egnor, neurochirurg ze Stony Brook University w Nowym Jorku oraz wspomniana już Ann Gauger. Zaznaczono, że stowarzyszenie nie zakłada reprezentowania ani wypowiadania się w imieniu wszystkich naukowców katolickich i nie będzie zajmować stanowiska w kwestiach naukowych kontrowersyjnych wśród ekspertów naukowych. Obiecano, że będzie działać z należytym poszanowaniem Magisterium Kościoła.
Silnie nawiązując do ojca Georgesa Lemaître’a, belgijskiego kapłana, astronoma i profesora fizyki, który jako pierwszy zaproponował to, co później nazwano teorią Wielkiego Wybuchu, wskazują, że chcą integrować środowisko katolickich uczonych i wykazywać, że nie ma sprzeczności między współczesnymi teoriami naukowymi a wiarą.
Ale czy nie wprowadzą więcej zamieszania? Tym bardziej, że chętnie sięgają po fundusze Fundacji Templetona. To ona udzieliła grantu w wysokości 234 tysięcy dolarów na okres od 1 września 2020 r. do 30 czerwca 2023 r., by wesprzeć tworzenie nowych oddziałów SCS m.in. w Hiszpanii i Polsce.
Fundusze Templetona. Kim był patron i jaki jest cel jego organizacji?
Warto przypomnieć, że fundator Nagrody Templetona, a także wiele innych jego dzieł charytatywnych kładło nacisk na „postęp religii”. Sam sir John Templeton chętnie nawiązywał do nauk sekty New Age: Unity School of Christianity. Chciał nie tylko „nowej reformacji”, „nowej syntezy religii i nauki”, ale przede wszystkim stworzenia nowej dyscypliny „informacji duchowych”, które zaowocowałyby powstaniem wielu religii bardziej akceptowalnych dla zeświecczonych ludzi. Dzięki temu teologia znów królowałaby pośród nauk.
„Washington Post” pisząc o śmierci syna sir Johna, Johna M. Templetona Jr., prezesa i przewodniczącego Fundacji, lekarza z wykształcenia, przypominał, że chociaż organizacja nie jest fundacją religijną, przyznaje dotacje wielu osobom i instytucjom tego typu. Koncentruje się na tym, co nazywa „nauką oraz wielkimi pytaniami”, regularnie finansując projekty wskazujące na powiązania między nauką a religią.
Ojciec zmarłego Templetona Juniora, chirurga dziecięcego, był globalnym inwestorem i filantropem, ekonomistą i prawnikiem z wykształcenia, który wyznawał zasadę barona Rothschilda: „Kupuj, kiedy leje się krew”. Gdy tylko Hitler zaatakował Polskę, młody Templeton za pożyczone 10 tysięcy dolarów miał kupić akcje notowanych na giełdzie nowojorskiej firm amerykańskich (po dolarze za jedną akcję każdej z nich). Po wojnie, gdy USA zaopatrywały cały świat, szybko się wzbogacił. Majątek pomnażał stale nabywając nowe udziały w spółkach.
W 1954 roku stworzył fundusz Templeton, a na początku lat 70. – Nagrodę Templetona, obecnie o wartości około 1,7 mln dolarów i stale waloryzowaną.
Renomowane pismo „Nature” po śmierci sir Johna Templetona w 2008 roku – fundator pozostawał w bardzo dobrych relacjach z księciem Filipem i wręczał nagrody w Pałacu Buckingham – chwaliło go jako wielkiego filantropa, który u kresu życia przekazał około 1,5 mld dolarów na badania z pogranicza nauki i duchowości.
Stwierdzono, że sir Templeton był osobą głęboko uduchowioną, chociaż w sposób „niekonwencjonalny” i był także wielkim wielbicielem nauki. Wierzył, że wzajemny dialog między nią a religią może ubogacić obie dziedziny i dlatego założył w 1987 fundację.
Jednak Templeton uważał, że „religia instytucjonalna jest przestarzała. Miał też nadzieję, że dialog z uczonymi nauk ścisłych może przynieść postęp w myśleniu teologicznym”. „Nature” dodaje, że „znaczne fundusze fundacji na rzecz wydziałów nauki i religii na całym świecie są kierowane z myślą o tych celach”, a „teologowie wykorzystali również pieniądze fundacji do rozwijania i promowania argumentów, które pozostają w widocznej sprzeczności nauki z religią”.
Pojawiają się zarzuty, że fundacja niejako zakłóciła obszary badawcze. Z jej udziałem powstały prace, które albo mają znaczenie marginalne, albo wręcz są szkodliwe. Jedną z popularnych w fundacji dziedzin jest psychologia pozytywna i uzdrawianie przez modlitwę. Silnie wspiera się również badania kosmologiczne nad istnieniem wielu wszechświatów.
Sporo na temat zapatrywań sir Johna Templetona oraz celu działalności jego organizacji można znaleźć w opracowaniu naukowym Petera N. Jordana pt. From Soul Science to Spiritual Formation: John Templeton on Science and his Religious Potential.
Autor, związany z Uniwersytetem Oksfordzkim, wskazuje, że organizacje filantropijne Johna Templetona (1912–2008): Fundacja Johna Templetona, Templeton World Charity Foundation i Templeton Religion Trust zapewniły w ostatnich dziesięcioleciach znaczne fundusze na badania z pogranicza nauk ścisłych, np. czarnych dziur na Uniwersytecie Harvarda; na rozwój rozszerzonej syntezy ewolucyjnej w ramach prac Northwestern University oraz wspieranie eksperymentalnych i teoretycznych dociekań dotyczących pochodzenia życia na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie.
Jordan pisze, że sir Templeton, który ufundował nagrodę na początku lat 70. ubiegłego wieku, miał nadzieję, iż dzięki nauce uda się ostatecznie „zrewolucjonizować” religie.
Po przejściu tak zwanej „duchowej odnowy” około 20 lat po ukończeniu uniwersytetu Yale, Templeton uznał, że nadszedł czas, by zająć się sprawami religijnymi i znaleźć sposoby na „zwiększenie ludzkiej miłości do Boga lub zrozumienia Boga”.
W pierwszej broszurze o Nagrodzie Templetona w 1972 roku pisał, że należy dokonać postępu w religii, tak aby dorównał postępowi w innych dziedzinach. Ponieważ minęło dużo czasu od „ostatniej syntezy” „wiedzy religijnej i wiedzy naukowej”, w której obie były „organicznie powiązane”, to należy szukać i „tworzyć nowe struktury rozumienia relacji Boga do wszechświata, do nauk fizycznych, nauk o życiu i nauk o człowieku”, by nastąpił postęp religijny.
W swojej książce The Humble Approach z 1981 roku nawiązywał do teorii Pierre’a Teilharda de Chardin. Wyraził nadzieję, iż istoty ludzkie zmienią trajektorię ewolucji i że jesteśmy u „nowego początku” w trwającym „procesie twórczym” zachodzącym w całym wszechświecie. Według Templetona, Bożym planem jest, aby istoty ludzkie były „współtwórcami z Nim w Jego nieustannym akcie tworzenia”. Mamy „ogromną górę informacji” dzięki „pięciu wiekom postępu naukowego” i jeśli zdecydujemy się „skierować nasz twórczy niepokój na pomoc w budowaniu królestwa Bożego”, stworzymy przyszłość wypełnioną „stopniowo rozwijającymi się duchowymi odkryciami”. Te zaś doprowadzą do powstania religii, w których postęp będzie „tak wybitny i szybki jak zdumiewające postępy w fizyce, astronomii i genetyce”. Jak ufał Templeton, wynikające z tego „naprawdę dynamiczne i szybko rozwijające się” religie będą niezwykle atrakcyjne a teologia nie będzie już uważana za przestarzałą, zamiast tego odzyskując swoje miejsce królowej nauk.
Aby to mogło się dokonać, potrzebna jest swoiście rozumiana „pokora”, otwarcie się na wszelkie nowinki, postęp. „Zamknięty umysł” „wyklucza” uznanie, iż „rzeczywistość duchowa” może być „badana w sposób podobny do stosowanego przez przyrodników”. Sir Templeton wskazywał, że należy z czcią słuchać tego, co głoszą naukowcy, bo w ten sposób pośrednio ma do nas przemawiać Bóg. Przyszłe badania empiryczne nad „światem duchowym”, „rzeczywistością nadprzyrodzoną” lub „rzeczywistością duchową” powinni prowadzić „religijni badacze”, którzy mogliby „opracować odpowiednie eksperymenty w celu odkrycia nowych danych o prawach duchowych w taki sam sposób, w jaki naukowcy badają prawa natury”. Jego zdaniem, teologowie powinni przyjąć „odpowiednie empiryczne metody badań” i „statystyczne metody nauk”.
Chciał czegoś w rodzaju nowej dyscypliny naukowej: „nauki o duszy”.
Nade wszystko pragnął „nowej reformacji”, aby rozwinąć „znacznie większą kosmologię” i „głębszą teologię”, teologię „kosmicznych wymiarów”, która „oprze się historycznemu trendowi starzenia się”, „wygeneruje dynamizm oraz żywotność potrzebne do ponownego uczynienia religii atrakcyjnymi”. Miał na myśli różne religie, szeroko pojmowaną duchowość.
W latach 80. i 90. zwracał uwagę na nauki fizyczne i ich wpływ na sprawy materialne, jak i duchowe. Jednocześnie w esejach, które pojawiły się na łamach „Journal of the American Scientific Affiliation” oraz we własnej książce pt. The God Who Would Be Known martwił się, że błędne przywiązania do „gorszych obrazów metafizycznych” mogą uniemożliwić dostrzeżenie pewnych cech świata lub doprowadzić do ich błędnego zrozumienia. Z kolei „sztywny determinizm oznaczałby ograniczenie bez nowości, podczas gdy zwykły przypadek sugerowałby bezsensowny chaos bez kierunku”.
Uważał, że w naturze jest delikatna równowaga wolności i determinizmu, twierdząc, że „najlepiej można ją zrozumieć w kategoriach pewnego bardzo szczególnego rodzaju interakcji między przypadkiem a koniecznością”. Notabene, na ten argument lubi powoływać się prof. Barr.
„Wzajemna gra przypadku i zgodnej z prawami konieczności” w tych i innych procesach miały doprowadzić do pojawienia się nowych form i gatunków – sugerował Templeton. Dzięki temu żyjemy w „ekscytującym świecie pełnym dynamicznych zmian (…), gdzie przewidywalność jest niepewna, a nie deterministyczna (…) i gdzie zmiany ewolucyjne zachodzą skokowo, co jest sprzeczne z mechanistycznie prostymi wyjaśnieniami”.
Uważał, że „dobrze uprawiana nauka” powinna być praktykowana w sposób, który odzwierciedla pogląd na świat oparty na przypadkowości i konieczności. W swoim artykule z 1985 roku Templeton pisał, że jest przekonany, iż „wszystko zaprojektowała” „niezwykle wyższa inteligencja” i uważa, że powinno być możliwe prześledzenie „superinteligentnego porządku wszechświata” w samej naturze.
W 1985 r. w eseju The Vast Arena of Faith pisał o potrzebie „rozszerzenia całej dziedziny teologii”. Wspominał o „teologii eksperymentalnej”, o „teologii nauki” itp.
W 1995 r. po raz pierwszy mówił o stworzeniu nowej dziedziny nauki obejmującej „informacje duchowe”. W 1997 roku w „Worldwide Laws of Life” napisał o pragnieniu, by ustanowić „nową dziedzinę nauk ścisłych: naukę o badaniach duchowych” i kontynuować „naukę o duchowych informacjach”. Z tą myślą przeznaczał granty, licząc, że gdy wzrośnie ilość „informacji duchowych” „dowiemy się nieco więcej o nieskończonym intelekcie”.
Z kolei w „Possibilities” Templeton wskazał, że te nowe informacje powstałe w następstwie sponsorowanych przez niego badań miałyby „uzupełniać wspaniałe starożytne pisma święte”, te „cudownie korzystne” teksty, które „stoją u podstaw większości kultur religijnych”. Zasugerował, że „twórczym wyzwaniem” jest „wzbogacenie zrozumienia i docenienia starego” o „koncepcje i perspektywy, które mogą reprezentować prawdziwie nowe spostrzeżenia i twórcze ulepszenia”. Chciałby napędzanego nauką postępu w religii; postępu, który miałby uzupełnić to, co już wiadomo.
Zaznaczył, że „głównym celem” jego fundacji jest „zachęcanie wszystkich religii do entuzjastycznego podejścia do koncepcji postępu duchowego i nowych informacji duchowych, zwłaszcza poprzez powiązanie z metodami naukowymi i kierunkami badań”. W broszurze celu Fundacji Johna Templetona z 1998 r. wskazał, że jego fundusze mają pomóc w „pomnażaniu informacji duchowych (…) w celu uzupełnienia wspaniałych starożytnych pism świętych”.
Nauka miała przełamać bariery i wkroczyć na tereny wcześniej zamieszkałe przez religię. Liczył, że to partnerstwo zrewolucjonizuje religie, że otworzą się one na nowe spostrzeżenia i idee, że niejako rozpuszczą się w sobie, tworząc nową jakość (panteizm).
Na swojej stronie fundacja Templetona, opisując cel przyznania grantu Stowarzyszeniu Katolickich Naukowców (SCS) wskazuje, że „projekt ten rozwinie działalność społeczną i edukacyjną SCS. Takie publiczne zaangażowanie religijnych naukowców jest potrzebne w czasach, gdy panuje powszechne przekonanie, iż nauka i wiara są nie do pogodzenia. Projekt ten przyczyni się do dalszego zaangażowania opinii publicznej SCS poprzez cztery powiązane ze sobą inicjatywy: (1) publiczne wykłady na temat wiary i nauki, (2) otwarte dla publiczności regionalne konferencje nauki i wiary, (3) publiczne wydarzenia dotyczące nauki i wiary organizowane w połączeniu z doroczną konferencją każdego oddziału SCS oraz (4) „Złote Msze” dla katolików zaangażowanych w naukę wraz ze spotkaniami towarzyskimi na uczelniach, w dużych miastach i dużymi konferencjami naukowymi. Działania te będą prowadzone za pośrednictwem tworzonych obecnie oddziałów SCS (…)”.
Jednocześnie w 2022 r. organizacja przyznała grant w wysokości 3,65 mln dolarów, by utworzyć sieć instytutów katolickich na najlepszych świeckich uniwersytetach, a wydawaniem tych środków zajmuje się Instytut Lumen Christi, który z kolei ściśle współpracuje z SCS.
Stephen Barr mówi, że nowe projekty finansowane przez Templetona pomogą obalić wśród katolików i niekatolików mit, że istnieje przepaść między nauką a religią. I temu służą inicjatywy podejmowane w ostatnich latach przez katolickich uczonych, naukowców świeckich i różne organizacje, takie jak np. Instytut Lumen Christi – zasugerował w rozmowie z Catholic News Agency.
Trzy lata temu Sandy Hingston w „Philadelfia Magazine” zauważyła, że Fundacja Templetona udziela sporo grantów na badania związane z uzdrowieniami np. „Badanie terapeutycznych skutków proksymalnej modlitwy wstawienniczej (STEPP) na zaburzenia słuchu i wzroku na obszarach wiejskich Mozambiku”. Na Wydziale Kształcenia Ustawicznego Harvard Medical School prowadzi się kursy: „Duchowość i uzdrawianie w medycynie”. O ile jeszcze w 1992 roku tylko trzy szkoły medyczne w Ameryce oferowały kursy na temat duchowości i zdrowia, o tyle już do 2005 r., przynajmniej częściowo dzięki Templetonowi, robiło to ponad 100 ze 141 akredytowanych szkół.
Przez lata dolary Templetona były kierowane np. na: Instytut Zagadnień Podstawowych, Instytut Badań nad Nieograniczoną Miłością, Międzynarodowe Centrum Integracji Zdrowia i Duchowości, Inicjatywę Badań Zielonoświątkowych i Charyzmatycznych oraz Projekt Płomień Miłości, utworzone w celu ustanowienia „nowej interdyscyplinarnej nauki o Boskiej Miłości”.
Autorka zwraca uwagę, że nauki humanistyczne są obecnie w odwrocie na kampusach uniwersyteckich. Wszyscy kładą bowiem nacisk na kodowanie, programowanie, inżynierię, a zamyka się wydziały filozofii. W związku z tym w ostatnich latach Fundacja Templetona przeznaczyła ponad 20 mln dolarów aby finansować projekty „Science of Purpose”, licząc na rozwój nowatorskich koncepcji teoretycznych, filozoficznych lub naukowych, przydatnych w badaniach nad ukierunkowanymi na cel, dążącymi do celu lub ukierunkowanymi na cel zjawiskami w przyrodzie.
Co ciekawe, jeszcze w 2010 r. Nagrodę Templetona otrzymał Francisco Ayala, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu Kalifornijskiego, wyjątkowo zażarcie zwalczający ID.
Ayala rozpoczął swoją podwójną podróż do nauki i religii w Hiszpanii, gdzie uzyskał licencjat z fizyki. Potem zaczął studia teologiczne, Pięć lat później przyjął święcenia kapłańskie.
Jednak jeszcze w czasie studiów teologicznych dwóch genetyków „wzięło go pod swoje skrzydła” i w 1961 r. Ayala przeniósł się do Nowego Jorku, by podjąć studia podyplomowe z biologii ewolucyjnej oraz genetyki na Uniwersytecie Columbia. Tam porzucił kapłaństwo. Szybko zyskał wiele wyróżnień.
Fundacja Templetona, przyznając mu swoją nagrodę zaznaczyła, że „Jasny głos Ayali w sprawach nauki i wiary odzwierciedla przekonanie Fundacji, iż ewolucja umysłu i prawdziwie otwarte badania mogą prowadzić do prawdziwego duchowego postępu na świecie”. Ogromne wpływy Ayali w świecie nauki potwierdzone szeregiem nagród i honorów znacznie osłabły po 2018 roku, kiedy cztery kobiety oskarżyły go o molestowanie na tle seksualnym. Zanim zmarł w marcu 2023 roku, jego imię zostało usunięte z większości prestiżowych instytucji.
Agnieszka Stelmach
Nasz serwis to ewenement w skali kraju. Publikujemy
prace naukowe, opinie i relacje z wydarzeń ogniskujących
się wokół problematyki stworzenia świata
i teorii ewolucji. Twoje wsparcie wykorzystujemy
w pełni na rozwój i promocję serwisu
WiaraiNauka.pl.
Dopomóż nam już teraz do utrzymania i rozwoju serwisu,
który propaguje niezależne badania naukowe i publicystykę
łączącą świat nauki i sferę wiary.